Niech mi ktoś wyjaśni, czemu Lech Wałęsa pojechał na pogrzeb w koszulce z napisem OTUA? Poważnie, taki skrót istnieje: Ośrodek Terapii Uzależnienia Alkoholowego…

Nie wyśmiewam się z Wałęsy, tylko z głupiego przypadku, chociaż mam wrażenie, że ten pan jest po prostu twarzą dziwnych przypadków słownych, bo aby ze słowa KONSTYTUCJA zrobić OTUA… Ech…

Nie lubię końca roku. Nie dość, że zmienia się data, co oznacza, że przez kilka tygodni będę się miotał pomiędzy 2018 a 19, to na dodatek styczeń jest zupełnie martwym okresem w handlu i usługach, co już na dwa tygodnie przed jego nastaniem stanowi dla mnie traumę.

Poprzedza to wszystko okres świąteczny, a to już z zasady dobija mnie podwójnie. Odkąd percepcyjnie odbieram święta w kategorii skomercjalizowanego szturmu marketów na klienta, tak naprawdę nic mnie nie cieszy. Mikołaj, wieśniak-czereśniak jeden, jak zawsze mnie olał i w tym roku przyniósł tylko większy rachunek od księgowej, co potwierdziło tylko, że budżetowa czarna dziura na stałe zagościła w moim życiu. Jak dostaniesz premię i fajne zlecenie, to zło musi walnąć znienacka, przynosząc podwyżkę prądu, wody i jeszcze cię złapie policja na nieprawidłowym parkowaniu, co oznacza, że przysłowiowy karp poszedł się przejść w okolice Trzech Stawów.

Koniec roku to też czas podsumowań. Zawsze sobie to robię, wpadając chwilami w euforię, a chwilami w chęć wybiegnięcia w stronę monopolowego, aby jakoś to znieść. I znoszę, dzielnie znoszę, bo co mam zrobić. Jako osoba z natury niestabilna i poszukująca nowych wyzwań w życiu dostrzegam, że zaczyna mnie to męczyć. Że brakuje mi poczucia stabilizacji życiowej, a jedyną stałą kwestią okazuje się PESEL. Może i dobrze, że on utrzymuje constans.

Do świąt jeszcze niecałe dwa tygodnie, a przez Biedrę nie da się przepchać z koszykiem. Co chwila człowiek zahacza o inny koszyk, płaszcz pana Zenka albo, nie daj Boże, o stos z jajkami i wtedy nie jest fajnie. Rozwydrzone latorośle buszują po dziale zabawkowym, wymuszając na rodzicach zakup, terroryzują płaczem albo biorą na litość, aby tylko dostać chiński badziew, który będzie cieszył dzień lub dwa. I tak lepiej to niż przytarganie w prezencie psiaka, który za kilka miesięcy może wylądować przywiązany w lesie, utopiony lub w najlepszym razie oddany do schroniska. Zastanawiam się, jakim trzeba być zwyrolem, aby takie rzeczy robić? Trzeba na to wymyślić określenie, ale takie, aby od razu delikwentowi dobrze dokopało i stał się pośmiewiskiem. Oko za oko, ząb za ząb, schronisko za schronisko. Wywieźć do lasu, przywiązać do drzewa i ostrzelać fajerwerkami.

Media pod koniec roku ogłaszają przeróżne konkursy, co jeden to bardziej idiotyczny. W poniedziałek wybrano młodzieżowe słowo roku… Na czym to polega? Plebiscyt na Młodzieżowe Słowo Roku 2018 organizowany jest przez Wydawnictwo Naukowe PWN. Niekwestionowanym zwycięzcą tegorocznej, trzeciej edycji jest wyraz… DZBAN.

Definicje proponowane przez uczestników naszego plebiscytu wskazują na wieloznaczność i bogactwo skojarzeń tego słowa. Od jednoznacznie negatywnych: “osoba, która ma poziom intelektualny jak dzban, czyli żaden” po łagodne, czyli takie jak “niemądra osoba, pieszczotliwa nazwa przyjaciela”. Są też definicje obrazowe: “ktoś, z kogo nawet Salomon nie naleje, bo jest nieforemny, mało lotny i grzecznie mówiąc, towarzystwo za nim nie przepada” i zwięzłe “no, debil”. Najbardziej wyczerpująca jest definicja: “Dzbanem może być każdy. Wystarczy, że zrobi coś, co w jakikolwiek sposób nie spodoba się drugiemu rozmówcy. Tak powstaje dzban”. Moja przyjaciółka mieszkająca w Tarnobrzegu mówi o takich osobach PLAFONY. Bo mają płaskie poglądy, nie że niby takie oświecone.

Swoją drogą tworzone są zupełnie różne nazwy i znaczenia dla znanych przedmiotów i weź teraz naucz obcokrajowca różnicy, czyli intonacji i kontekstu wypowiedzi. Klasycznym przykładem jest ZAMEK: budowla, błyskawiczny albo w drzwiach. Nie wiem, czy dzban się przyjmie, ale ja mam problem z przyswajaniem tych nowych słownych zwyczajów. Do dziś nie mogę się przyzwyczaić do hajsu. Mój portfel także – ale on nie ma na to szans.

PS: Ktoś ustrzelił w Jaworznie 18 milionów w Lotto, w dodatku w tej kolekturze, gdzie puszczałem akurat kupon na to losowanie. Nie byłem to ja. Ale za to CCC przysłało promocję mikołajkową i mogę kupić plecak z Krainy Lodu za 29.90. Też fajnie. Mam tę moc.

Tekst: Wojciech P. Knapik

Zobacz także: