Jak dobrze, że już po świętach i sylwestrze. Coraz bardziej jestem tym okresem zmęczony i marzę, aby następnym razem wylądować gdzieś z dala od całej tej bieganiny.

Dodatkowo moja koncepcja kupowania częściej, a mniejszej ilości produktów, aby zminimalizować ilość wyrzucanego pożywienia, spaliła na panewce. A było to tak: podczas śniadania jak zawsze słuchałem radia. Leciała reklama banku żywności, uświadamiająca, ile pożywienia marnuje się rocznie w Polsce (straty są tak duże, że można wyżywić Warszawę przez 10 lat). No i poczułem się dumny, bo praktycznie nie wywalam jedzenia, kupuję małe ilości i dzięki temu nic się nie marnuje i na dodatek zawsze wszystko mam świeże. Spot się skończył, czytała Krystyna Czubówna.

Następny spot reklamowy, pani śpiewała w stylu divy operowej, zachęcając: Jak sobota to na zapas kup więcej, kup więcej… Nie wiem już komu ufać. Koniec roku przyniósł też emocje sportowe, ale rozgrywane poza boiskiem. Mam na myśli aferę finansową kręcącą się wokół Wisły Kraków, jednej z moich ulubionych kiedyś drużyn (kiedyś, ponieważ po egzorcyzmach nie tykam się już oglądania rodzimej piłki kopanej w wydaniu klubowym). Pojawienie się tajemniczego inwestora z Kambodży od razu przypomniało mi, jak to na naszą scenę polityczną wypłynął, wprost z Peru Stan Tymiński i o mało co nie zdeklasował w wyborach prezydenckich Lecha Wałęsy, na dodatek przy pomocy czarnej teczki, której zawartości nikt do dzisiaj nie poznał. Afera kambodżańska szybko rozlała się po internecie i chyba tylko najbardziej naiwni myśleli, że takie kupowanie klubu to prawda.

Główną postacią całego zamieszania jest niejaki Vanna Ly. Czerwona lampka działaczom Towarzystwa Sportowego powinna zapalić się podczas wizyty inwestorów w Krakowie. W trakcie spotkania gość Kambodży opowiadał niesamowite historie. Chwalił się na przykład, że posiada prawa do autobiografii i Mehmeta Alego Agcy, zamachowca, który strzelał do Jana Pawła II (którego Ly miał znać osobiście). Innym razem mówił o swej królewskiej rodzinie, której historia miała sięgać czterech tysięcy lat. Jednocześnie Ly nie miał pojęcia, jakie są barwy Wisły i kto jest najlepszym piłkarzem w zespole. Muszę przyznać,
że cała otoczka afery zrobiła na mnie niesamowite wrażenie, czytało się doniesienia niczym kryminał Harlana Cobena. Nie przypuszczałem, że poważni ludzie aż tak desperacko będą wierzyli w powodzenie
inwestycji, a z drugiej strony afera Amber Gold pokazała, jak bardzo jesteśmy naiwnym społeczeństwem.

Przypomniało mi to, jak lat temu 15 zostałem zaproszony na spotkanie z jednym ważnym panem od inwestycji w pewnym miejscu (nie, to nie było Jaworzno ani też żadna z miejscowości okolicznych), myślałem,
że rozmowa będzie dotyczyć mojej branży, czyli szeroko pojętej reklamy, bo zostawiłem do siebie namiary w sekretariacie. Dziwne było to, że ten pan nie chciał spotkać się w miejscu urzędowym, lecz rano, na peryferiach, w restauracji hotelowej o 9.

Przybyłem na miejsce, w spotkaniu uczestniczył ów pan oraz jeszcze jeden gentleman, przedstawiony jako szef brygady budowlanej. Inicjator spotkania zamówił sobie jajecznicę i jedząc oraz plując drobinami po stole, przedstawił swój chytry plan. Z każdą chwilą oczy wychodziły mi z orbit, dziwiąc się, jak można wymyślić takie kombinacje.

Otóż gmina, którą ten pan zarządzał, otrzymała fundusze na doprowadzenie wody pod kilka nowych osiedli, które miały powstać w okolicy. W sumie kilkanaście kilometrów rur plus kanalizacja. Tyle, że rury były już dawno tam doprowadzone, jeszcze w latach 80., w związku z tym nie było potrzeby powielania pracy. Wymyślił więc, że firma budowlana będzie udawała, że coś kopie i zryją tylko z wierzchu, a kasa za robociznę i materiały pójdzie przez moją firmę, jako kolejnego podwykonawcy. Nie zgodziłem się, bo śmierdziało na kilometr więzieniem. I dobrze zrobiłem, bo pan od jajecznicy kilka lat później usłyszał od prokuratorów kilkanaście zarzutów, a ja mogłem spokojnie spać we własnym łóżku z czystym sumieniem.

Wracając do nieszczęsnej Wisły: Może by tak wystawić klub na aukcję WOŚP? Ja bym licytował, o ile będzie aukcja od złotówki.

Tekst: Wojciech P. Knapik

Zobacz także: