13 grudnia 1981 roku o godzinie 6 gen. Wojciech Jaruzelski ogłosił, że na podstawie dekretu Rady Państwa wprowadzono stan wojenny na terenie całego kraju.

Czołgi na ulicach, demonstracje, zamieszki, godzina policyjna – tak wyglądał ten dzień. Internowano ponad 10 tys. działaczy związanych z Solidarnością. Wśród nich było wielu jaworznian, m.in. Stanisław Czarnota, ówczesny przewodniczący KZ “Solidarnosć” KWK Jaworzno. Odwiedziliśmy go w jego domu w Ustroniu i zapisaliśmy garść wspomnień. Oto one:

Dużo wcześniej, przed stanem wojennym, prowadziliśmy w mieście działalność propagandową. Na dachu siedziby kopalni przy ul. Gwarków ustawiliśmy dwie potężne kolumny i na cały rynek puszczaliśmy nasze hasła. Mieliśmy dostęp do radiowęzła, skąd codziennie rano, podczas pierwszej zmiany, przemawiałem. Rozprowadzaliśmy też sporo literatury. Pod koniec roku 1981 atmosfera w mieście była bardzo napięta. Solidarność dążyła do zmian w sposób pokojowy, prowadziła negocjacje z władzą, która była przygotowana do rozwiązań siłowych, zachowywała się pasywnie. Atmosfera była tak nerwowa, że wiedzieliśmy, iż może coś się wydarzyć, jeśli nie w grudniu, to w najbliższych dniach. Mieliśmy już wtedy pogotowie strajkowe. Siedzieliśmy w biurze 24 godziny na dobę. Także 13 grudnia byłem tam z kolegą do późnych godzin. Utrzymywaliśmy kontakt telefoniczny z innymi kopalniami. Podjęliśmy decyzję, aby część z nas poszła do domu, spędziła trochę czasu z rodziną, a po południu wróciła do biura. To była już niedziela. Około 1.30 w nocy usłyszałem łomot do drzwi. W domu była jeszcze żona i córeczka. Zajrzałem przez wizjer i zobaczyłem mundurowych. Tłumaczyłem im, że nie otworzę, bo to nie są godziny ich urzędowania. Ci jednak krzyknęli, że wyważą drzwi. Przemknęła mi myśl, aby uciec przez okno po wystających prętach systemu antenowego, ale zrezygnowałem. Za drzwiami stało ich pięciu, w tym trzech z bronią. Bałem się, bo nie wiedziałem, co ze mną zrobią, czy nie wywiozą do lasu. Na szczęście przywieźli mnie na komendę, gdzie byli już inni koledzy. Długo mnie przesłuchiwali, próbowali złamać psychicznie. Potem skuli nas kajdankami i przewieźli do Sosnowca, tam też przywozili naszych kolegów. Próbowaliśmy się dowiedzieć od klawiszy, za co nas trzymają, ale nikt nam niczego nie wyjaśniał. O 6 włączyli telewizor z przemówieniem Jaruzelskiego. Wtedy wiedzieliśmy, że tak szybko stąd nie wyjdziemy. Siedziałem w czterech więzieniach. Najpierw w ZK w Strzelcach Opolskich, potem w Uherce w Bieszczadach,
w Rzeszowie-Załęże i na koniec w Nowym Łupkowie koło Komańczy. Moja żona do końca grudnia nie miała żadnych o mnie informacji, próbowała się cokolwiek dowiedzieć, ale bezskutecznie. Nie było jej łatwo. Wigilia, święta bez świadomości, czy ja w ogóle żyję. Domagałem się aktu oskarżenia. W końcu dostałem decyzję o internowaniu za występowanie przeciwko władzy ludowej i zagrażaniu bezpieczeństwu państwa. Rygory i dolegliwości internowania, traktowanie nas w niesprawiedliwy sposób – nie mogłem tego akceptować. Miałem świadomość, że stoję przeciwko systemowi, który nie uznaje kompromisu, ale nie poddawałem się. Wysyłaliśmy na zewnątrz grypsy, pisałem do sejmu, podjąłem strajk głodowy. Z więzienia wyszedłem 11 grudnia 1982 r.

stanisław-czarnotaStanisław Czarnota
Jaworznianin, technik górnik, działacz Solidarności, przewodniczący Komisji Zakładowej “Solidarność” KWK Jaworzno. Po internowaniu został zmuszony do emigracji i wyjechał do USA. Wrócił do Polski po 30 latach. W 2009 r. został odznaczony Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski, a w 2018 r. Krzyżem Wolności i Solidarności. W tym roku otrzymał status działacza opozycji antykomunistycznej i osoby represjonowanej z powodów politycznych.

Not. Ewa Szpak

Zobacz także: